Po opowieści Cat wcale nie chciało mi się już iść na kolejny trening. Wspólnie postanowiłyśmy pójść do galerii, do " Starbucksa" przemyśleć wszystko dokładniej.
Założyłam jakieś skórzane spodnie, które idealnie wyszczuplały moje długie nogi. Do tego narzuciłam na siebie luźną niebieską koszulkę i trampki. Zarzuciłam plecak na plecy i coś na głowę.
Spojrzałam na Cat i otworzyłam szeroko japę.
- Jak wyglądam? - spytała
- Yyy...no...yyy..dobrze.- odpowiedziałam po chwili namysłu.
Cat miała na sobie BUTY NA SZPILKACH ( nie glany ), FIOLETOWĄ koszulkę, FULL CAP podobny do mojego, NIE MIAŁA pomalowanych na czarno paznokci i miała czarne leginsy. Przynajmniej to miała po swojemu.
- Pójdziemy na pieszo. Najpierw do banku potem do galerii. OK? - powiedziałam odrywając wzrok od niej.
- Dobra...- powiedziała z taką nutką w głosie jakby chciała mnie zabić. Po chwili dodała - Ale zachowujemy się jak normalni "ludzie"?
- No raczej... - odpowiedziałam niechętnie
***
Kap. Kap. Kap. Chmury nadciągnęły z nie wiadomo skąd. Kap. Całe niebo teraz było szare, nie pogodne, szare. Kap. Kap. Kap. Krople deszczu coraz mocniej spadały na ziemię, roztrzaskując się przy tym o twarde podłoże. Szłyśmy po nierównym chodniku. Jakaś pani na obcasach w brązowym płaszczu i okularach przebiegła koło nas. Wokoło było słychać klakson dobiegający z taksówki. Podniosłam opuszczoną wcześniej głowę i spojrzałam w niebo, po czym rozejrzałam się w około. Po naszej prawej stronie stał jeden z najlepszych przyjaciół kobiety - bankomat. Cat podeszła pierwsza. Włożyła kartę i "magiczne pudełeczko" dało jej 650 funtów. Czas na mnie. Mój przyjaciel przywitał mnie ciepłym "Dzień Dobry". Włożyłam kartę. Wcisnęłam przycisk na którym było napisane "Wypłać 700" i nadszedł czas na wpisanie kodu. Ups... Zapomniałam....Może 1111......"a już wiem!" - krzyknęłam telepatycznie do Cat. Mój pin brzmiał 6666! Jak mogłam zapomnieć!
- Sorry, że tak długo. - zaczęłam nawijać do Cat
- Spoko, tylko mam mały problem! - Cat ogarnął szał. - Wyglądam jak plastik, stoję na deszczu a ty się tam bawisz. Masz szczęście, że tuz za rogiem jest galeria!
I po tym wygłoszeniu parafialnym pobiegłyśmy do galerii.
Nasza galeria, to super bro elo 3 2 0 "wypasiona" galeria. W tym roku tak ją wyposażyli, udoskonalili i wypięknili, że rzygam tęczą... Zostawiłyśmy kurtki w szatni.
- Na jeden numerek? - spytał bardzo miły pan z którym mogłabym po flirtować, ale Cat jak zwykle musiała wszystko spieprzyć, więc wyskoczyła ze swoim głupim tekstem.
- Nie my tylko na kawę.
- Cat!
- Nic się nie stało. Powieszę okrycia pań na numerku 66. - jak zwykle miły pan musiał wybrać numer 66.
- Przepraszamy. - powiedziałam
- A ja nie. - odezwała się mistrzyni głupoty Cat. Jak jej tutaj nie zabić!
Pociągnęłam moją przyjaciółkę za rękę i wepchnęłam ją do łazienki. Podejrzewam, że była na fazie bo wyskoczyła do mnie z takim tekstem:
- Za mało Cię znam, żeby to robić! Możemy przystopować...?...wiesz to troszkę krępujące....nie znamy się zbyt długo..ale jeżeli ch... - i tu jej przerwałam
- CO TY BRAŁAŚ?
- Apap DZIEŃ na noc! Błaha haha!!! - wybuchła śmiechem
- Zamknij się!!! - nakazałam, a ta od razu przymilkła. Postanowiłam kontynuować - Nie zachowuj się tak! To denerwujące, chociaż śmieszne, ale mogłabyś sie powstrzymywać. Plizzz....
- Już ok, panie psorze. Nie wiedziałam, że pan taki nie w sosie.
Wyszłyśmy z łazienki. Szłyśmy w ciszy. Cat najwyraźniej postanowiła ją wtedy przerwać:
- To do Starbucks'a?
- Nooo, jestem głodna.
Po chwili stałam przed Starbucks'em i gapiłam się na przystojnego chłopaka, który obsługiwał jakąś babkę. Kolej na mnie.
- Dzień dobry. W czym mogę służyć? - zapytał mnie niezwykle szarmancko...yyy...Sin. Przynajmniej tak miał na plakietce. Przystojny chłopak. Jego czarne włosy pięknie komponowały się z czarnymi oczami...fuck....czarne oczy.....
- Poproszę (...) i colę. - złożyłam zamówienie, odebrałam je i poszłam do stolika gdzie siedziała Cat.
Sin zapełnił mój cały łep.
- Ej ty! Zakochana! - usłyszałam Cat lampiącą się na mnie jak na zombieee...
- Co?
- Jak zjemy to idziemy kupić najpierw tysiące par butów czy bluzek i bokserek?
- Raczej butów. Ale u mnie słabo z kasą. Może byśmy się gdzieś zatrudniły?
- Dobra to ja idę do jakieś kafejki. Po drodze zobaczę gdzie jaka stoi i sie zatrudnię. A ty....? - spytała
- Nwm do Starbucksa... tak. Po skończonych zakupach pójdziemy się zatrudnić..ok?
- Spoko.
Po skończeniu posiłku ruszyłyśmy na sklepy. tysiące bluzek, kurtek, spodni, dresów, leginsów, rękawiczek, butów i najważniejsze full capów mieniło mi się w oczach. Na zakupach najgorsze jest to, że kobieta ma budżet i nic więcej nie może kupić. Ja musiałam się rozstać w przymierzalni z skórzanymi spodniami :'( , a Cat z glanami. Był to dla niej ogromny cios, ale co z tego sokoro i tak się obkupiłyśmy po 20 wielkich toreb z ciuchami na głowę.
Poszłyśmy z tymi torbami, Cat do kafejki "Coffeee", a ja do Starbucksa.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - seksowna kelnerka miłym głosikiem zaczęła rozmowę
- Chciałabym porozmawiać w właścicielem tej...hmm...firmy. Tak.
- A w jakiej sprawie? - ciągnęła
- Chciałabym się tutaj zatrudnić.
- Wpuść ją! - nagle usłyszałyśmy głos.
- Tędy. - powiedziała i z chęcią zaprowadziła mnie do dziwnego pokoiku.
Moje torby zajmowały połowę jego obszaru, ale dało się coś zobaczyć. Ściany były w tapecie z motywem Nowego Jorku. przy ścianie stało biurko i krzesełko.
- Tak?
- Chciałabym tutaj pracować.
- Czy ma pni jakieś doświadczenie?
- W lato zawsze sprzedawałam lemoniadę. To się liczy?
- Tak. - powiedział i uśmiechnął się jakiś pan.
- Masz tą robotę. Nie dziw się, że zadałem tylko tyle pytań, ale będziesz sprawdzana przez pierwsze dwa tygodnie. Przepraszam. Nie przedstawiłem się - Sin
- Sorry, że tak długo. - zaczęłam nawijać do Cat
- Spoko, tylko mam mały problem! - Cat ogarnął szał. - Wyglądam jak plastik, stoję na deszczu a ty się tam bawisz. Masz szczęście, że tuz za rogiem jest galeria!
I po tym wygłoszeniu parafialnym pobiegłyśmy do galerii.
Nasza galeria, to super bro elo 3 2 0 "wypasiona" galeria. W tym roku tak ją wyposażyli, udoskonalili i wypięknili, że rzygam tęczą... Zostawiłyśmy kurtki w szatni.
- Na jeden numerek? - spytał bardzo miły pan z którym mogłabym po flirtować, ale Cat jak zwykle musiała wszystko spieprzyć, więc wyskoczyła ze swoim głupim tekstem.
- Nie my tylko na kawę.
- Cat!
- Nic się nie stało. Powieszę okrycia pań na numerku 66. - jak zwykle miły pan musiał wybrać numer 66.
- Przepraszamy. - powiedziałam
- A ja nie. - odezwała się mistrzyni głupoty Cat. Jak jej tutaj nie zabić!
Pociągnęłam moją przyjaciółkę za rękę i wepchnęłam ją do łazienki. Podejrzewam, że była na fazie bo wyskoczyła do mnie z takim tekstem:
- Za mało Cię znam, żeby to robić! Możemy przystopować...?...wiesz to troszkę krępujące....nie znamy się zbyt długo..ale jeżeli ch... - i tu jej przerwałam
- CO TY BRAŁAŚ?
- Apap DZIEŃ na noc! Błaha haha!!! - wybuchła śmiechem
- Zamknij się!!! - nakazałam, a ta od razu przymilkła. Postanowiłam kontynuować - Nie zachowuj się tak! To denerwujące, chociaż śmieszne, ale mogłabyś sie powstrzymywać. Plizzz....
- Już ok, panie psorze. Nie wiedziałam, że pan taki nie w sosie.
Wyszłyśmy z łazienki. Szłyśmy w ciszy. Cat najwyraźniej postanowiła ją wtedy przerwać:
- To do Starbucks'a?
- Nooo, jestem głodna.
Po chwili stałam przed Starbucks'em i gapiłam się na przystojnego chłopaka, który obsługiwał jakąś babkę. Kolej na mnie.
- Dzień dobry. W czym mogę służyć? - zapytał mnie niezwykle szarmancko...yyy...Sin. Przynajmniej tak miał na plakietce. Przystojny chłopak. Jego czarne włosy pięknie komponowały się z czarnymi oczami...fuck....czarne oczy.....
- Poproszę (...) i colę. - złożyłam zamówienie, odebrałam je i poszłam do stolika gdzie siedziała Cat.
Sin zapełnił mój cały łep.
- Ej ty! Zakochana! - usłyszałam Cat lampiącą się na mnie jak na zombieee...
- Co?
- Jak zjemy to idziemy kupić najpierw tysiące par butów czy bluzek i bokserek?
- Raczej butów. Ale u mnie słabo z kasą. Może byśmy się gdzieś zatrudniły?
- Dobra to ja idę do jakieś kafejki. Po drodze zobaczę gdzie jaka stoi i sie zatrudnię. A ty....? - spytała
- Nwm do Starbucksa... tak. Po skończonych zakupach pójdziemy się zatrudnić..ok?
- Spoko.
Po skończeniu posiłku ruszyłyśmy na sklepy. tysiące bluzek, kurtek, spodni, dresów, leginsów, rękawiczek, butów i najważniejsze full capów mieniło mi się w oczach. Na zakupach najgorsze jest to, że kobieta ma budżet i nic więcej nie może kupić. Ja musiałam się rozstać w przymierzalni z skórzanymi spodniami :'( , a Cat z glanami. Był to dla niej ogromny cios, ale co z tego sokoro i tak się obkupiłyśmy po 20 wielkich toreb z ciuchami na głowę.
Poszłyśmy z tymi torbami, Cat do kafejki "Coffeee", a ja do Starbucksa.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - seksowna kelnerka miłym głosikiem zaczęła rozmowę
- Chciałabym porozmawiać w właścicielem tej...hmm...firmy. Tak.
- A w jakiej sprawie? - ciągnęła
- Chciałabym się tutaj zatrudnić.
- Wpuść ją! - nagle usłyszałyśmy głos.
- Tędy. - powiedziała i z chęcią zaprowadziła mnie do dziwnego pokoiku.
Moje torby zajmowały połowę jego obszaru, ale dało się coś zobaczyć. Ściany były w tapecie z motywem Nowego Jorku. przy ścianie stało biurko i krzesełko.
- Tak?
- Chciałabym tutaj pracować.
- Czy ma pni jakieś doświadczenie?
- W lato zawsze sprzedawałam lemoniadę. To się liczy?
- Tak. - powiedział i uśmiechnął się jakiś pan.
- Masz tą robotę. Nie dziw się, że zadałem tylko tyle pytań, ale będziesz sprawdzana przez pierwsze dwa tygodnie. Przepraszam. Nie przedstawiłem się - Sin