niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 11

Scarlett P.O.V

        
Po opowieści Cat wcale nie chciało mi się już iść na kolejny trening. Wspólnie postanowiłyśmy pójść do galerii, do " Starbucksa" przemyśleć wszystko dokładniej.
Założyłam jakieś skórzane spodnie, które idealnie wyszczuplały moje długie nogi. Do tego narzuciłam na siebie luźną niebieską koszulkę i trampki. Zarzuciłam plecak na plecy i coś na głowę. 
Spojrzałam na Cat i otworzyłam szeroko japę.
- Jak wyglądam? - spytała
- Yyy...no...yyy..dobrze.- odpowiedziałam po chwili namysłu.
Cat miała na sobie BUTY NA SZPILKACH ( nie glany ), FIOLETOWĄ koszulkę, FULL CAP podobny do mojego, NIE MIAŁA pomalowanych na czarno paznokci i miała czarne leginsy. Przynajmniej to miała po swojemu.
- Pójdziemy na pieszo. Najpierw do banku potem do galerii. OK? - powiedziałam odrywając wzrok od niej.
- Dobra...- powiedziała z taką nutką w głosie jakby chciała mnie zabić. Po chwili dodała - Ale zachowujemy się jak normalni "ludzie"?
- No raczej... - odpowiedziałam niechętnie

***

Kap. Kap. Kap. Chmury nadciągnęły z nie wiadomo skąd. Kap. Całe niebo teraz było szare, nie pogodne, szare. Kap. Kap. Kap. Krople deszczu coraz mocniej spadały na ziemię, roztrzaskując się przy tym o twarde podłoże. Szłyśmy po nierównym chodniku. Jakaś pani na obcasach w brązowym płaszczu i okularach przebiegła koło nas. Wokoło było słychać klakson dobiegający z taksówki. Podniosłam opuszczoną wcześniej głowę i spojrzałam w niebo, po czym rozejrzałam się w około. Po naszej prawej stronie stał jeden z najlepszych przyjaciół kobiety - bankomat. Cat podeszła pierwsza. Włożyła kartę i "magiczne pudełeczko" dało jej 650 funtów. Czas na mnie. Mój przyjaciel przywitał mnie ciepłym "Dzień Dobry". Włożyłam kartę. Wcisnęłam przycisk na którym było napisane "Wypłać 700" i nadszedł czas na wpisanie kodu. Ups... Zapomniałam....Może 1111......"a już wiem!" - krzyknęłam telepatycznie do Cat. Mój pin brzmiał 6666! Jak mogłam zapomnieć!
- Sorry, że tak długo. - zaczęłam nawijać do Cat
- Spoko, tylko mam mały problem! - Cat ogarnął szał. - Wyglądam jak plastik, stoję na deszczu a ty się tam bawisz. Masz szczęście, że tuz za rogiem jest galeria!
I po tym wygłoszeniu parafialnym pobiegłyśmy do galerii.
Nasza galeria, to super bro elo 3 2 0 "wypasiona" galeria. W tym roku tak ją wyposażyli, udoskonalili i wypięknili, że rzygam tęczą... Zostawiłyśmy kurtki w szatni.
- Na jeden numerek? - spytał bardzo miły pan z którym mogłabym po flirtować, ale Cat jak zwykle musiała wszystko spieprzyć, więc wyskoczyła ze swoim głupim tekstem.
- Nie my tylko na kawę.
- Cat!
- Nic się nie stało. Powieszę okrycia pań na numerku 66. - jak zwykle miły pan musiał wybrać numer 66.
- Przepraszamy. - powiedziałam
- A ja nie. - odezwała się mistrzyni głupoty Cat. Jak jej tutaj nie zabić!
Pociągnęłam moją przyjaciółkę za rękę i wepchnęłam ją do łazienki. Podejrzewam, że była na fazie bo wyskoczyła do mnie z takim tekstem:
- Za mało Cię znam, żeby to robić! Możemy przystopować...?...wiesz to troszkę krępujące....nie znamy się zbyt długo..ale jeżeli ch... - i tu jej przerwałam
- CO TY BRAŁAŚ?
 - Apap DZIEŃ na noc! Błaha haha!!! -  wybuchła śmiechem
- Zamknij się!!! - nakazałam, a ta od razu przymilkła. Postanowiłam kontynuować - Nie zachowuj się tak! To denerwujące, chociaż śmieszne, ale mogłabyś sie powstrzymywać. Plizzz....
- Już ok, panie psorze.  Nie wiedziałam, że pan taki nie w sosie.
Wyszłyśmy z łazienki. Szłyśmy w ciszy. Cat najwyraźniej postanowiła ją wtedy przerwać:
- To do Starbucks'a?
- Nooo, jestem głodna.
Po chwili stałam przed Starbucks'em i gapiłam się na przystojnego chłopaka, który obsługiwał jakąś babkę. Kolej na mnie.
- Dzień dobry. W czym mogę służyć? - zapytał mnie niezwykle szarmancko...yyy...Sin. Przynajmniej tak miał na plakietce. Przystojny chłopak. Jego czarne włosy pięknie komponowały się z czarnymi oczami...fuck....czarne oczy.....
- Poproszę (...) i colę. - złożyłam zamówienie, odebrałam je i poszłam do stolika gdzie siedziała Cat.
Sin zapełnił mój cały łep.
- Ej ty! Zakochana! - usłyszałam Cat lampiącą się na mnie jak na zombieee...
- Co?
- Jak zjemy to idziemy kupić najpierw tysiące par butów czy bluzek i bokserek?
- Raczej butów. Ale u mnie słabo z kasą. Może byśmy się gdzieś zatrudniły?
- Dobra to ja idę do jakieś kafejki. Po drodze zobaczę gdzie jaka stoi i sie zatrudnię. A ty....? - spytała
- Nwm do Starbucksa... tak. Po skończonych zakupach pójdziemy się zatrudnić..ok?
- Spoko.
Po skończeniu posiłku ruszyłyśmy na sklepy. tysiące bluzek, kurtek, spodni, dresów, leginsów, rękawiczek, butów i najważniejsze full capów mieniło mi się w oczach. Na zakupach najgorsze jest to, że kobieta ma budżet i nic więcej nie może kupić. Ja musiałam się rozstać w przymierzalni z skórzanymi spodniami :'(  , a Cat z glanami. Był to dla niej ogromny cios, ale co z tego sokoro i tak się obkupiłyśmy po 20 wielkich toreb z ciuchami na głowę.
Poszłyśmy z tymi torbami, Cat do kafejki "Coffeee", a ja do Starbucksa.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - seksowna kelnerka miłym głosikiem zaczęła rozmowę
- Chciałabym porozmawiać w właścicielem tej...hmm...firmy. Tak.
- A w jakiej sprawie? - ciągnęła
- Chciałabym się tutaj zatrudnić.
- Wpuść ją! - nagle usłyszałyśmy głos.
- Tędy. - powiedziała i z chęcią zaprowadziła mnie do dziwnego pokoiku.
Moje torby zajmowały połowę jego obszaru, ale dało się coś zobaczyć. Ściany były w tapecie z motywem Nowego Jorku. przy ścianie stało biurko i krzesełko.
- Tak?
- Chciałabym tutaj pracować.
- Czy ma pni jakieś doświadczenie?
- W lato zawsze sprzedawałam lemoniadę. To się liczy?
- Tak. - powiedział i uśmiechnął się jakiś pan.
- Masz tą robotę. Nie dziw się, że zadałem tylko tyle pytań, ale będziesz sprawdzana przez pierwsze dwa tygodnie. Przepraszam. Nie przedstawiłem się - Sin



             




środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 10

Cat P.O.V


Siedziałam na piaszczystej plaży niedaleko morza. Poczułam zimny powiew wiatru na mojej skórze. Ubrana byłam w czarne bikini. Co do... Rozejrzałam się dookoła siebie. Otaczał mnie ogromny las, a niedaleko stał domek. Był koloru białego, z ogromnym tarasem i dużą ilością okien. Na zewnątrz znajdował się ogromny basen i leżaki. Domek był w  nowoczesnym stylu. Zdawało mi się, że już go gdzieś widziałam...
- Skarbie, przynieść ci coś do picia? - usłyszałam bardzo znajomy, zachrypnięty głos obok mnie. Obróciłam się. Przede mną stał On. Czarne włosy zaczesał do tyłu, przez co wyglądał jeszcze bardziej sexy, jeżeli było to jeszcze możliwe. Ubrany był w granatowe kąpielówki. Figlarny uśmiech błądził po jego pełnych, zmysłowych ustach. Jego ciemne oczy wpatrywały się we mnie. Nie mogłam uwierzyć, że tu jest- je mną na pięknej, egzotycznej plaży w........Los Diablos. Już pamiętam, skąd pamiętałam to miejsce. Była to moja mała willa, którą otrzymałam po trafieniu do piekła. Ale co tu robił On?
- Coś się stało? Mam coś na twarzy? - Zapytał z uśmiechem chłopak
- Nie, po prostu.....
Bzzz Bzzz Bzzz Bzzz. Usłyszałam dźwięk mojego budzika. Ranił on moje uszy. Wyciągnęłam rękę, aby wymacać wyłącznik. Dotknęłam czegoś, ale nie był to mój budzik. W dotyku przypominało mi jeans. Szybko otworzyłam oczy. Przede mną stał Coll odwrócony do mnie tyłem. DOTKNĘŁAM JEGO TYŁKA!!!! W głowie słyszałam jeszcze zachrypnięty głos Willa. Co on tam robił? A, przepraszam, to był kolejny głupi sen. W głębi mnie pragnęłam, aby  okazał się on prawdziwy.
- Jestem po was na trening. Kazałem wam być gotowym!!! ~krzyknął Coll
Spojrzałam na zegarek w telefonie. BYŁA 6.05. Czy on zwariował myśląc, że wstanę o tej godzinie???!!!
Coll coś powiedział, ale go zignorowałam. Byłam wściekła, że mnie obudził. Z niechęcią wstałam z łóżka, po czym poszłam do kuchni, aby zjeść śniadanie.
Usiadłam przy stoliku, po czym Coll podstawił mi pod nos talerz z 2 tostami i kakao w moim ulubionym kubku z napisem ,,Morning Coffee" Wzięłam do ręki tosta, po czym wzięłam mały kęs. Tosty były pyszne!!!! Coll naprawdę umie gotować. Ze smakiem zjadłam resztę i wróciłam do pokoju.
Podeszłam do mojej szafy i otworzyłam ją. Ubrania były dość schludnie poukładane. Wyciągnęłam czarne jeansy, czerwone Conversy i czarną bluzkę z logo zespołu Bullet For My Valentine. Z szuflady wyjęłam bieliznę. Wzięłam pierwszą lepszą. Wypadło na granatowy, koronkowy komplecik. Coll popatrzył na mnie, a potem na bieliznę. Na jego ustach błysnął cień rozbawienia. Momentalnie się zaczerwieniłam i schowałam komplecik za siebie. Poszłam do łazienki, aby się przebrać i umyć. Włosy spięłam w luźnego koka i nałożyłam makijaż. Cały czas myślałam o moim śnie.
Gdy wyszłam, w pokoju nie było nikogo. Gdzie oni się podziali!!! Nie zostawili nawet karteczki, aby mnie powiadomić, gdzie są. Postanowiłam wyjść na zakupy. Sama. Forever Alone:(
      ( Po przejściu 17 sklepów z ciuchami)
Szłam prostym korytarzem. Byłam strasznie zmęczona. Czułam się tak, jakbym przebiegła maraton. Postanowiłam pójść do McDonald's, ponieważ miałam ochotę na sztuczną, dziwną kawę. Dawali do niej za mało mleka. Gdy przyjaźniłam się z Alice, często ona też kupowała tę kawę i do tego dwa duże shake. 'a ] Wypijałyśmy połowę shake'a i wlewałyśmy do niego kawę. Zawsze bardzo mi to smakowało. Postanowiłam zrobić tak i tym razem.
Kolejka była mała, więc szybko złożyłam zamówienie. Postanowiłam rozejrzeć się dookoła, czy nie ma nikogo znajomego ze studiów. Facet z małymi dziećmi, dwie najlepsze przyjaciółki, inny facet z laptopem... I wtedy zauważyłam JEGO. Wszędzie bym rozpoznała te czarne włosy, które licznie dotykałam. Siedział dwa stoliki dalej. Z inną dziewczyną. Blondynką. Plastikiem. Całowali się. Oryginalna randka. Czułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce i przejechał po nim walcem. Obok nich siedział Jace z brunetką. Will cały czas obściskiwał się z dziewczyną. Chłopak przerwał pocałunek i spojrzał w moją stronę. Teraz wiedziałam na pewno, że to on. Do oczu napłynęły mi łzy. Czułam się jak śmieć. Chłopak spróbował wstać, ale ja szybko odebrałam swoje zamówienie i szybkim krokiem, prawie biegiem wyszłam z McDonald's. Wiedziałam, że on za mną biegnie. Przyśpieszyłam. Po chwili poczułam jego silny ucisk na mej dłoni. Odwrócił mnie tak, że teraz stałam twarzą do niego.
- Cat, ja... przepraszam.
- Przepraszam! PRZEPRASZAM!!! Udław się swoim przepraszam. Wiedziałam, że gdybyś naprawdę został porwany spróbowałbyś się ze mną skontaktować.
- Ale Cat, ja... chyba Cię kocham
- Właśnie udowodniłeś jak.
Chłopak spróbował mnie pocałować, ale nie udało mu się. Przywaliłam mu z całej siły lewym sierpowym w twarz. Chłopaka odrzuciło na kilka metrów dalej ode mnie. Spróbowałam uciec do akademika. Biegłam ile sił w nogach, w prawej ręce trzymając zakupy. Nie rozpłakałam się.
 Gdy dotarłam do akademika weszłam do mojego pokoju. Było ciemno, co oznaczało, że Scar jeszcze nie wróciła. Rzuciłam rzeczami w ścianę, a kawę i shake'a położyłam w kuchni. Z lodówki wyjęłam lody czekoladowe, poszłam do łazienki, przebrałam się w moją ulubioną czarną piżamę z misiem, którą ubieram tylko wtedy, gdy jestem chora i wróciłam do łóżka. Wzięłam do ręki mojego czarnego misia, który był szczurem, którego nazwałam Myszka-Akyszka. Przykryłam się kołdrą i włączyłam telewizor. Obejrzałam to, co zwykle ludzie według mnie oglądają po zerwaniu- Zmierzch. Jak zwykle cytowałam moje ulubione sceny. Wyglądało to mniej-więcej tak:
- Nie martwisz się o to, że idziesz do domu pełnego wampirów tylko o to, czy cię zaakceptują?- powiedziałam w tym samym momencie co Edward. Pochłaniałam już 3 opakowanie lodów. Niedługo skończą się nasze awaryjne zapasy. I nastał mój były ulubiony moment filmu. Edward zaczął mówić:
- Jesteś moim życiem
- Kłamca!!! Nie łódź się nawet, nie jesteś jego wybranką!!! Zdradzi cię przy pierwszej lepszej okazji!!! ON CIĘ NIE KOCHA!!!!- zaczęłam wrzeszczeć do telewizora. Rozpłakałam się.
Doprawiłam mój "piękny" wieczór jeszcze ,,Dziennikiem Bridget Jones". Cały czas się trzęsłam i szlochałam. A ja nigdy nie płaczę. A teraz tak... Jak ja to powiem Scar??? Przecież ona była zapatrzona w Willa jak w obrazek. I o wilku mowa. Do pokoju weszła Scar i zaczęła mi się przyglądać. Musiałam wyglądać jak Samara Morgan. Mój tusz do rzęs z pewnością się rozmazał.
- Co się stało??? - spytała zaskoczona






środa, 25 grudnia 2013

Ważne!!!


Proszę o Uwagę!


Drodzy Czytelnicy naszego bloga!

Tradycyjnie, jak co roku
sypią się życzenia wokół.
Większość życzy świąt obfitych,
i prezentów znakomitych,
a my  życzymy, moi mili,
byście święta te spędzili 
tak,  jak każdy sobie marzy
czyli spełnienia wszystkich marzeń

 Życzy RockWoman i Truskafaaa xDD



PS.
     Wiemy, że ta akcja w blogu jest debilowata, ale postaramy się z niej jakoś wybrnąć. / RockWoman
PPS.
     Jeżeli ktoś to czyta. Czy możemy prosić o chociaż o jeden komentarz ( ? ), ponieważ nie wiemy czy pisać dalej tego bloga. Jeszcze raz Wszystkiego naj!  / Truskafaaa xDD

czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdzia 9

Scarlett P.O.V

Rano obudził mnie budzik. Otworzyłam oczy. Stał nade mną on.
- Co ty tutaj robisz cio... - nagle do mnie dotarło to co się wczoraj stało i to co właśnie próbowałam powiedzieć - idioto!  - w końcu to z siebie wydusiłam.
 - Jestem po was na trening. Kazałem wam być gotowym!
- Myślałyśmy, że mówiąc rano, miałeś na myśli  8.00 - 9.00, a nie 6.04.
- Dokładniej 6.05, ale teraz będę musiał na was i tak zaczekać, więc możecie podnieść łaskawie tyłki i iść do kuchni na śniadanie.
Zrobiłyśmy jak kazał. O dziwo w kuchni stały nasze grzanki i kakałko :3. Zjadłyśmy to ze smakiem.
Za pięć minut byłam gotowa do wyjścia. Założyłam  bluzkę w cętki, szorty i buty na obcasie. Do tego dodałam czarne okularki i wyszłam za Coll'em. Nagle zauważyłam że nikt się nie rusza i niektórzy stoją w bardzo dziwnych pozach. Najbardziej przeraziła mnie czirliderka, wykonująca piruet, zawieszona w powietrzu.
- Co do jasnej....- udało mi się wykrztusić.
- Lekcja 1 - zaczął Coll - stop czas. Zatrzymujecie czas kiedy chcecie i kiedy wam się żywnie podoba. Scar, może spróbujesz?
- Jak geniuszu, skoro nic o tym nie wiem? - zapytałam
- Zbierasz całą swoja energię, myśli i siłę, pstrykasz palcami, tyle razy na ile godzin lub minut chcesz. Jeżeli masz ochotę zatrzymać w czasie kogoś z tobą, to go łapiesz za rękę.
- A jak wziąć zatrzymać minuty?
- Prawą ręką pstrykasz jak chcesz minuty zatrzymać a lewą jak godziny. Proste i logiczne.
Dobra spróbowałam. Udało się!!! Tylko gdzie jest Coll..... Zapomniałam ich złapać za dłonie....ups...Nagle za mną wyskoczyła Cat. Widocznie się zezłościła, do weszła do pokoju i trzasnęła drzwiami.
- Co jest... - nagle znalazłam się na jakiejś polance.
- Cat nie chce odzyskać swojego chłopaka. Trudno. - Powiedział jakiś głos. Rozejrzałam sie i nikogo nie wiedziałam. To chyba był Coll - Lekcja 2. Niewidzialność. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że nikt nie może cię zobaczyć.
Skupiłam się. Na początku nie wyszło. W pewnym momencie zobaczyłam Colla.
- Brawo! W końcu jesteś.
- A jak to poczuję kiedy jestem niewidzialna? - spytałam głosem małego dziecka.
- Jak spojrzysz na ręce, one są rozmazane prawda? - spytał. Zauważyłam teraz, że ma rację.
- Lekcja 3. Teleportacja. Klaszczesz w dłonie i myślisz o miejscu lub osobie do, której chciałabyś się przenieść. Do zobaczenia przed twoim pokojem! - powiedział i zniknął.
Zostawił mnie samą. Dobra musiałam się skupić. Pomyślałam  o Cat i klasnęłam w dłonie. Zaraz potem znalazłam się koło mojej płaczącej przyjaciółki.
- Co się stało?! - krzyknęłam do przyjaciółki. Ona rozejrzała się, ale chyba nikogo nie zauważyła. Spojrzałam na ręce - rozmazane. Fajnie, że Coll nie nauczył mnie powracać ze świta dla niewidocznych. Postanowiłam przemówić do Cat:
- To ja, Scar. Coll nauczył mnie być niewidzialną ale...
- Skoro Cię nauczył to chodź tu! - powiedziała
- Zaraz będę...
Przypomniałam sobie ostatnia lekcję i przeteleportowałam się do Coll'a.
- Jak nie być nie widzialną?!
- A jak nią być?
- Zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że nikt nie może mnie zobaczyć.
- To pomyśl że każdy może Cię widzieć.
Przetelepotrowałam się do Cat i już ona mnie widziała.
- Opowiadaj co się stało!


_____________________________________________________

Ten rozdział jest poświęcony Scar. Sorry, ale jest też coś od RockWoman :

 Bardzo jej się podobały :333


Prosimy o komentarze xD

Truskafaaa xDD

środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 8

Scarlett P.O.V


Nie sądziłam, że naprawdę przyjdzie. Ale jednak to zrobił.
Jest godzina 19.00. Nagle rozlega się pukanie do drzwi.
- To ten idiota? - spytała Cat
- Jaki punktualny - odpowiedziałam jej
Pukanie nie ustawało. Otworzyłam.
- Czego  Collin?!
- Hej, dzięki, dobrze, a u ciebie? - odpowiedział
- Mów czego chcesz?! Bądźmy szczerzy, nie lubię Cię, dlatego idź stąd. - powiedziałam spokojniejszym głosem i zamknęłam mu drzwi przed nosem, on jednak zablokował je butem.
- Twój Jace nie chciałby żebyś mnie wysłuchała - powiedział a ja od razu otworzyłam drzwi.
- Skąd wiesz o mnie i o Jace'sie?! Gadaj!
- O Cat i o Willu też sporo wiem... - powiedział spokojnie
- Wpuść go! - krzyknęła Cat, wyłaniając się zza mojego ramienia.
Coll wszedł do środka. Rozsiadł się na krześle i zaczął  mówić :
- Zapewne rozszyfrowałyście znaki  (''L.x.SZ'' ), pochwalicie się?
- "L" to "Lucyfer" a "SZ'' to ''Szatan'' - powiedziałyśmy w tym samym czasie.
- A nie zastanawiałyście się nad ''x'' pomiędzy tymi literami? - powiedział. Rzeczywiście. Nie pomyślałyśmy. Coll kontynuował - Nie? Czyli nie wiecie?
- Czego? - spytała Cat
- ''x'' oznacza ''kontra''. Lucyfer i Szatan to dwie inne osoby. Szatan jest łaskawszy, milszy i mądrzejszy, Lucyfer zaś, to totalne przeciwieństwo Szatana. Prowadzą z sobą odwieczną wojnę o tron do wadzz nad Piekłem. Diabeł i tak będzie rządził, ale jego prawą ręką będzie jeden z nich. Lucyfer i Szatan kiedyś byli przyjaciółmi... - przerwał na chwilę, chyba żeby sprawdzić czy słuchamy. - Jestem posłańcem Diabła. Przybyłem żeby was przygotować.
- Do czego? - spytałam
- Macie osłabić Lucyfera. Diabeł osobiście woli na prawą rękę Szatana.
- To dlaczego go nie wybierze? - spytała Cat
- Bo w księdze, jest zapisane, że prawą ręką, jedynego władcy i króla  Diabła może zostać tylko ten z czystej krwi, Diablicy Diany i Upadłego Anioła Strecka. To są pierwsi władcy Piekła. Lucyfer i Szatan to  ich dalecy, dalecy wnukowie.
- Dobra... Możesz powiedzieć gdzie jest Jace i Will - powiedziałam w sumie nakazałam zdesperowana.
- U Lucyfera. Właśnie dlatego macie większą motywację, żeby osłabić Lucyfera.
- Nic im nie jest? - zapytałam zatroskana.
- Nie mogę powiedzieć, że nie. Codziennie Lucyfer bije, podpala, biczuje, żeby wyciągnąć od nich informacje o WAS. Także na treningach proszę przykładajcie się. Nie mogę patrzeć na ich rany kute i otwarte. Jak się na to patrzy, to boli. Wiem tyle, że jeszcze nic nie powiedzieli.
Usłyszałam to i zemdlałam. Film mi się urwał... opadłam na ziemię. Dalej nic nie pamiętam. Chyba po 20 min. ocknęłam się.
- Jezu, Scar, nie rób tego więcej - powiedziała zatroskana Cat.
- Przepraszam.... - usiadłam na łóżku i zaczęłam ryczeć jak mała dziewczynka.
- O ja.... - powiedział Coll. - Po raz pierwszy widzę jak Diablica płacze...to znaczy, że na pewno masz jeszcze uczucia.... Zwykle Diablice ich nie mają... - powiedział ten idiota-  Su-sugerujesz c-coś? - wyjąkałam
- Nie, ale nie kryje zdziwienia - powiedział, podszedł do mnie i przytulił mnie. Przyjebałam mu z całej pety    ( tej nadludzkiej ) z liścia. Chwilę później leżał o 4 m dalej ode mnie, przy ścianie. Jestem zajebista.
- Nie zbliżaj się do mnie świnio! Mam chłopaka i nie zbyt Cię toleruję, ale muszę cię znosić, żeby go odzyskać, więc proszę, nie rób tego więcej, dla twojego dobra - powiedziałam i przetarłam ręką zapłakane oczy.
- Sorry, chciałem cię pocieszyć. Nie miałem pojęcia, że tak zareagujesz. Nie chciałem... - powiedział ale mu przerwałam
- Kiedy pierwszy trening?
- Jutro rano
- Ale mamy szko..
- O to się nie martw, zajmę się tym. Bądźcie gotowe na rano.- powiedział i wyszedł.
Odzyskam swojego chłopaka!

Cat P.O.V

Spacerowałam po pokoju. Myślałam o Willu, o mnie, o tym, jak go uwolnić. I o tym, co się stanie później..
STUKU PUKU DZYŃ DZYŃ DZYŃ  Spojrzałam na zegarek. Była 19.00.
- To ten idiota???-spytałam.
Miałam małą nadzieję, że to Will. Chciałam go spotkać. Ciekawe, gdzie jest i co robi. Mam nadzieję, że mnie nie zdradza...Scarlett coś powiedziała, ale nie wiedziałam co.  Dla mnie było to:
- BlablablahfufxuhgvxzjnvoJFiadhjBlaBlaBlaaaatttfffffBlaBlaBla- ale to była tylko moja wersja więc.... Gdy z moich przemyśleń wybudził (????) mnie męski głos
- O Cat i Willu też sporo wiem...
Tyle mi wystarczyło. Wrzasnęłam z drugiego końca pokoju:
- Wpuść go
Po chwili do pokoju wszedł Pan Jakmutam, rozsiadł się na krześle, wyglądając przy tym jak małpa i przemówił jak jakiś hrabia Dracula. Choć wcale nie przypominał mi małpy teraz.  Ubrany był w czarny t-shirt, spodnie w moro i czarne glany. Jego czarne włosy idealnie opadały na zielone oczy. Miał duże, pełne usta, które same prosiły się o to, aby ktoś je pocałał. Jednymi słowy - Był piękny. Dopiero teraz zobaczyłam w pełni jak wygląda.
- Zapewne rozszyfrowałyście znaki  (''L.x.SZ'' ), pochwalicie się?
- "L" to "Lucyfer" a "SZ'' to ''Szatan'' - powiedziałam z Scar  tym samym czasie. I nie musiałyśmy się przy tym kontaktować telepatycznie. Mogłyśmy wyglądać jak te bliźniaczki z horrorów.
 -A nie zastanawiałyście się nad ''x'' pomiędzy tymi literami? - powiedział pan hrabia Dracula. Buuu jestem Hrabia Dracula i zaraz zjem cię żywcem, ale najpierw przypomnę ci, że nie masz gdzie uciec, ponieważ jestem wraz z tobą w tym samym pokoju Bitch. - Nie? Czyli nie wiecie?- dokończył
- Czego? - spytałam
- ''x'' oznacza ''kontra''. Lucyfer i Szatan to dwie inne osoby. Szatan jest łaskawszy, milszy i mądrzejszy, Lucyfer zaś, to totalne przeciwieństwo Szatana. Prowadzą z sobą odwieczną wojnę o tron do wadzę nad Piekłem. Diabeł i tak będzie rządził, ale jego prawą ręką będzie jeden z nich. Lucyfer i Szatan kiedyś byli przyjaciółmi... - przerwał na chwilę. To z pewnością dlatego, że oślepiło go słońce, tego Draculę... - Jestem posłańcem Diabła. Przybyłem żeby was przygotować. - a więc jednak nie jest staroświeckim wampirem z Transylvanii.
- Do czego? - fuknęła Scar
- Macie osłabić Lucyfera. Diabeł osobiście woli na prawą rękę Szatana- powiedział pan ultra super szegszi Coll.
- To dlaczego go nie wybierze? - spytałam nie rozumiejąc jego logiki. A mówią, że moją jest ciężko zrozumieć...
- Bo w księdze, jest zapisane, że prawą ręką, jedynego władcy i króla  Diabła może zostać tylko ten z czystej krwi, Diablicy Diany i Upadłego Anioła Strecka. To są pierwsi władcy Piekła. Lucyfer i Szatan to  ich dalecy, dalecy wnukowie- powiedział Coll. Gdybym nie miała Willa rzuciłabym się na niego od razu... Dalej uważam, że jest dziwny, ale szegszi.
- Dobra... Możesz powiedzieć gdzie jest Jace i Will - powiedziała Scar. Miała furię w oczach

. ,, Scar nie. On jest za szegszi, żeby strzelać w niego laserem. Poczekaj na nauczycieli." 

Powiedziałam do niej telepatycznie.
Scar popatrzyła na mnie dziwnie, wyglądając przy tym jak pies.
- U Lucyfera. Właśnie dlatego macie większą motywację, żeby go osłabić - powiedział Pan Seksowny Coll. Nie wiem czemu zaczął na mnie tak działać.
- Nic im nie jest? - zapytała zatroskana Scar
- Nie mogę powiedzieć, że nie. Codziennie Lucyfer bije, podpala, biczuje, żeby wyciągnąć od nich informacje o WAS. Także na treningach proszę przykładajcie się. Nie mogę patrzeć na ich rany kute i otwarte. Jak się na to patrzy, to boli. Wiem tyle, że jeszcze nic nie powiedzieli.-
I właśnie w tym momencie stało się coś bardzo dziwnego. Scar runęła na ziemię jak długa, uderzając przy tym o Colla. Pacnęłam się w czoło. Wyglądała jak trup. Jakby kopnęła w kalendarz z półobrotu. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, co on powiedział. W oczach stanęły mi łzy. Nie. Nie nie nie nie nie...
- Cat przykro mi- powiedział, po czym objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do niego.- Jeśli chcesz mogę...- nie dokończył zdania, ponieważ przypomniała mi się leżąca na ziemi jak trup Scar. Oderwałam się od pięknego ciała Colla, po czym przykucnęłam obok mojej przyjaciółki. Nagle jej ciało zniknęło i zmaterializowało się na jej łóżku...
- Moc- powiedział krótko Coll
- Ahaaaa
- Cat, co robisz jutro wieczorem?- zapytał
- Emm... Ja....- zaczęłam się jąkać. Coll chciał mnie zaprosić na randkę. Nie wiem, czy przyjąć to zaproszenie, czy nie.
I w tym momencie obudziła się Scar. Uratowała mnie ona z jednej z najcięższych chwil w moim życiu. Wyglądała jak kupka nieszczęścia.
 - Jezu, Scar, nie rób tego więcej - powiedziałam. Chodziło mi o to, aby nigdy więcej nie wyglądała, tak jak teraz. Przypominała zdechłego człowieka, który ożył. Jej włosy sterczały we wszystkie strony, wzrok miała obłąkany i była blada jak ściana. Widać było potężne wory pod oczami i zaczerwienione oczy. Jednymi słowy: wyglądała jak zombie.
- Przepraszam.... - Powiedziała, po czym się rozpłakała. Było mi jej trochę żal. Ze mnie prawie wszystkie uczucia wyparowały.
- O ja.... - powiedział Pan Seksowny Coll. - Po raz pierwszy widzę jak Diablica płacze...to znaczy, że na pewno masz jeszcze uczucia.... Zwykle Diablice ich nie mają... - powiedział.
-  Su-sugerujesz c-coś? - wyjąkała cicho Scar
- Nie, ale nie kryje zdziwienia - powiedział, podszedł do niej i przytulił. Przyjebała mu z całej pety ( tej nadludzkiej ) prosto w policzek lewym sierpowym. Chwilę później leżał kilka metrów dalej od niej, przy jasnej ścianie.
- Nie zbliżaj się do mnie świnio! Mam chłopaka i nie zbyt Cię toleruję, ale muszę cię znosić, żeby go odzyskać, więc proszę, nie rób tego więcej, dla twojego dobra - powiedziała i przetarła ręką zapłakane oczy. Wyrażały one ból i zmieszanie, ale przede wszystkim złość.
- Sorry, chciałem cię pocieszyć. Nie miałem pojęcia, że tak zareagujesz. Nie chciałem... - powiedział ale mu przerwała
- Kiedy pierwszy trening? - spytała
- Jutro rano
- Ale mamy szko..
- O to się nie martw, zajmę się tym. Bądźcie gotowe na rano. A i Cat- powiedział - będę po ciebie o 19.00- szepnął mi do ucha i wyszedł z pokoju.


wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 7

Scarlett P.O.V


Dręczył mnie ten znak ''L.x.SZ''. Pewnego dnia postanowiłam to sprawdzić. Otworzyłam na laptopie ''Google'' i wpisałam L. Ponieważ wpisałam to perz laptopa Cat pierwsze co mi się wyświetliło to było ''Lucyfer''
- Okej....- powiedziałam sama do siebie, na co odpowiedziała Cat
- Co jest?...Ej to mój laptop! - oburzyła się wielka fanka zespołu Metallika
- Sprawdzam coś...
- To nie możesz na swoim laptopie?!
- Nie!
- Czemu?
- Bo mój jakiś wirus opętał i się nie chce włączyć! - krzyknęłam do niej. Jej mina wyrażała zaskoczenie.
- Możesz mi podać powód, dlaczego mnie nie spytałaś o jego użycie?
- Wszędzie widzę znak "L.x.SZ." i chciałam sprawdzić to co widzę!
- Czekaj, - chwila zastanowienia - gdzie do widzisz?
- Na sprawdzianach, na ścianach, w snach, na łóżku - wskazałam na ramę łóżka i ciągnęłam dalej - na zeszytach, na bluzkach, w zlewie, wszędzie! Czemu pytasz?
- Bo mam to samo.... dobra kontynuuj pracę, a ja się zajmę twoim laptopem.
- Okej...
Ponownie wpisałam literkę ''L" i jedyne co mi wyskoczyło to "Lucyfer". To było nieco dziwne. Przecież jest tyle słów na L np. Lampa, a tutaj wyskoczyło mi tylko ''Lucyfer''. Przypadkiem wcisnęłam literkę ''k'' i wyskoczyło mi znowu '' Lucyfer'' . Coś mi tutaj nie grało... Z ciekawości wcisnęłam ''o'' i znowu to samo. To na pewno jakiś znak od Szatana.... Chwila... skoro '' L '' to ''Lucyfer'' to ''SZ'' to ''Szatan''. Pierwsza moje reakcja to ''Tylko debil się tak podpisuje'' ale dobra... Poinformowałam Cat o moim odkryciu. Ona zareagowała tak samo.
- What the fuck... - powiedziała z grymasem na twarzy. Wyglądała trochę jak kot, ale się przyzwyczaiłam.
- Cat, musimy coś zrobić....
- Ja tylko muszę jeszcze iść spać...-  powiedziałą
                                                     ***
Dzisiaj poszłam do szkoły dopiero na drugą lekcje. Był to WOS. Nagle do klasy wszedł piękny chłopak. Mieszał  punk z swag. Był wysoki i umięśniony. Miał niebieskie oczy i blond włosy. Widać było, że się farbuje, ale najprawdopodobniej tylko ja i Cat to widziałyśmy, dzięki naszemu wyczulonemu wzroku. Ale był ładny. Nie dało się tego ukryć.
- Przedstaw się, powiedz skąd jesteś... - powiedziała nauczycielka
- Jestem Collin, ale mówcie mi Coll. - powiedział, a dziewczyny w klasę, wszystkie ( oprócz mnie i Cat ) zaczęły wzdychać. Kontynuował - Pochodzę z Anglii. Moja historia jest skomplikowana i tylko dwie osoby najprawdopodobniej ją poznają - i w tym momencie puścił oczko do mnie i Cat. Obie w tym samym czasie przewróciłyśmy oczami.
- Dziękuję usiądź na wolnym miejscu. - Ponieważ jedno było wolne koło mnie, od razu rzuciłam mu zabójcze spojrzenie a on się uśmiechnął.
Moje spojrzenie nic nie dało.
- Coll, a ty? - zapytał licząc na odpowiedź, której nie dostał
- Hallo, jest tam kto? - zapytał
- Nie mam zamiaru z tobą gadać. - powiedziałam mu.
Na szczęście zadzwonił dzwonek.
Wyszłam pośpiesznie z sali ale za sobą usłyszałam głos:
- Będę u Ciebie o 19.00


Cat P.O.V


 Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Z pewnością to po wczorajszych "kilku" kieliszkach Tequili. Miałam  "małego" kaca. Scarlett z pewnością już dawno wstała. Ciekawe, która jest godzina. Spojrzałam na mój nowy zegarek leżący na półce koło łóżka. Była tylko godz. 10:08... Zaraz...Co!!!
- Fuck... Zaspałam
Pospiesznie wyjęłam z szafy czarne, skórzane spodnie, bluzkę zespołu Linkin Park i czarną, koronkową bieliznę. Do wszystkiego dodałam skarpetki w paski. W pośpiechu wbiegłam do łazienki, aby się przebrać. Zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam jak zombie, który po 3826 godzinach polowania na ludzki mózg wchodzi do łazienki i przygląda się swojemu odbiciu. Włosy sterczały mi we wszystkie strony, a pod oczami miałam wielkie, fioletowe wory. Zajęcia zaczęły się pół godziny temu. Włożyłam na siebie ubrania, po czym zrobiłam szybki makijaż. Wyglądałam znośnie. Moje włosy upięłam w wysoki, niechlujny kok. Pamiętam, że Will uwielbiał tę fryzurę...
Zapomniałam już o Willu, przynajmniej starałam się. Zostawił mnie...Znowu płakałam. Nie mogę się teraz rozkleić...

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 6

Scarlett P.O.V


Oparłam się o ścianę. Powoli osunęłam się na podłogę. Napewno wróci. Wróci, prawda? Miałam taką nadzieję. Trzeba było żyć dalej. Dzisiaj sama pouczyłam sie na polski.
Jace był kochany. Brakowało mi jego towarzystwa.
Za 11 dni był dzień ''RODZINNY'' i moja i jego rodzina miała przyjechać. Ponieważ dzień rodzinny zaczynał się od ósmej, nie było lekcji. Miałam iść z nim, Cat i Willem na poczwórną randkę. Teraz nie wiem co robić.
Tęsknie za nim bardzo, bardzo. Przywiązałam się do niego.
Otworzyłam laptopa. Nagle ( to chyba jakiś wirus) zamiast ekranu głównego pokazała mi się paskudna głowa diabła i napis:


                       Chcesz odzyskać swojego chłoptasia?
                               Przyjdź do mnie, napewno wiesz jak...
                                           Wzywa L.x.SZ.


Nie przeraziło mnie to zbyt bardzo. Zaczęłam zastanawiać się co oznacza skrót ''L.x.SZ.''. Nagle coś mi się przypomniało:

''Ta myśl mnie przerażała... Nigdy nie spotkam swojego taty..
   - Zostaniesz moją najlepszą diablicą i będziesz miała partnerkę... - powiedział straszny, lecz miły dla uszu głos...''

Siadziałam na łóżku i nie miałam zamiaru nic innego robić, jak ćwiczyć moje umiejętności.
- Cat, jedziesz ze mną?
-  Dobra, tyko zaczekaj chwilkę - powiedziała i wzięła długopis i kartkę, nie wiedziałam po co - Możemy iść.
Dziesięć minut później stałam z nią na dużej polanie w środku lasu.
- Dobra - powiedziała Cat wyjmując kartkę i pisząc na niej datę treningu i jekie umiejętności nadludzkie posiadamy. - Zrobiłam tabelę. Z doświadczenia wiem, że napewno mamy moc telepatii, czytanie w myślach ( ale to tylko w niewyjaśnionych sytuacjach ) i nadludzką siłę.Z cech wybisałam zmieniające kolor oczy... hmm...Sprawdźmy co jeszcze potrafimy.
Wzięłam głęboki oddech... skupiłam sie na jednym celu... w myślach wobraziłam sobie jak podnoszę to drzewo ogromną ręką i bezlitośnie zgniatam... tak się steło w rzeczywistości.
Cat szybko coś zanotowała.
Znowu się skupiłam na jakimś drzewie. Nagle zobaczyłam małego robaczka idącego po korze drzewa. Powiedziałam o tym szybko Cat. Ona chyba nie uwierzyła, bo zrobiła dziwny wyraz twarzy i chyba sama coś zobaczyła, ponieważ jej gały wybałuszyły się.
Oglądałam kiedyś ''Zmierzch'' i tam potrafili bardzo szybko biegać, więc sama spróbowałam. Zaraz potem znalazłam się na końcu polany. Zaraz przy mnie była Cat. Zdziwiło mnie to, bo nawet w glanach była szybka co jej się nigdy nie zdarzało.
Znowu coś zanotowała. Podałm wam tylko kilka przykładów naszych odkryć. Potrafiłyśmy bardzo dużo. Na przykład miałyśmy laser w oczach, ale to miało też minusy np. potem bolała, rozsadzała się głowa. Postanowiłyśmy nie nadużywać tej mocy.
Do cech dopisałyśmy zmieniające kolor włosy.
Trenowałyąmy dobre 10 dni.
Dzisiaj jest dzień '' RODZINNY''. Wyszłam na parking.  W oddali usłyszałam Bułę! Moje psisko, chwilę później leżało na mnie, (a ja na asfalcie) i lizało mi twarz. Podniosłam się. Pytuliłam się z małym braciszkiem.  Tak samo postąpiłam z resztą rodziny.
Oprowadziłam rodziców po akademiku, pokazałam pokój i razem zwiedziliśmy szkołę. Cat też zapoznała się z moją rodziną. Chyba pokochała Bułę tak jak ja. Oczywiście mój pies był strasznym leniem i nawet nie chciało mu się podnieść i przyjść do nas.
Czas szybko zleciał i musiałam się żegnać z moją rodziną i piesełem.


Cat P.O.V


Zbliżał się dzień rodzinny. Wszyscy mieli się wtedy zebrać i przywitać ze swoją rodziną. Na szczęście moi rodzice mieli nie przyjeżdżać.
Scarlett powiedziała, że mamy się wybrać na jakąś wycieczkę. Nie wierzyłam jej. Nigdy nie robi nic bezinteresownie. Jest ogromną materialistką. Postanowiłam ubrać moje czarne glany, skórzaną kurtkę i czarne spodnie. Do tego dobrałam idealny czarny T-shirt. Był on koloru czarnego, a na środku było napisane ,,MASTER OF MUPPETS". Była to oczywiście parodia nazwy jednej z moich ulubionych piosenek Metalliki, która nazywała się ,,Master of Puppets". Kupiłam ją na RockMetalShop.pl Była na promocjach. Pod nosem cały czas nuciłam moją ulubioną piosenkę- Enter Sandman. Mogłam jej słuchać na okrągło. Nigdy mi się nie znudziła. Byłam już prawie gotowa do wyjścia. Szybko chwyciłam jeszcze mój notatnik i czarny notatnik i oznajmiłam:
- Możemy iść.

***

Scarlett i ja pojechałyśmy na ogromnej wielkości polanę. Zaparkowałyśmy samochód na jej poboczu, po czym ruszyłyśmy w stronę jej środka . Trawa była tu zielona. Na kartce zrobiłam tabelę, na której zapisałam nasze zdolności. Okazało się, że mamy ich kilka.
- Dobra - powiedziałm  - Zrobiłam tabelę. Z doświadczenia wiem, że napewno mamy moc telepatii, czytanie w myślach ( ale to tylko w niewyjaśnionych sytuacjach ) i nadludzką siłę.Z cech wybisałam zmieniające kolor oczy... hmm...Sprawdźmy co jeszcze potrafimy.
Scar przymuliła się, patrząc ciągle w jedno miejsce. Okeeej... nie wtrącam się. Po chwili drzewo połamało się. Wyglądało, jakby jakiś bóg zgniótł je swoim tyłkiem. Oczywiście tym ,,Bogiem" okazała się Scar. I jak też się okazało, nie zgniotła tego drzewa ogromną dupą, tylko jej ręką. Zanotowałam

,, Potrafimy zmiażdżyć drzewo tak, żeby wyglądało jakby ktoś je zgniótł pupą. W rzeczywistości potrafimy to zrobić tylko ręką".

Scar znowu się przymuliła, po czym usłyszałam w moich myślach jej głos

,,Hej patrz, jaki śliczny robak!!! Możemy go przygarnąć???" odpowiedziałam jej:,, Nie ma takiej mowy, przecież wiesz, że boję się wszelkiego robactwa"


Spróbowałam zagapić się na trawę i dla żartu sprawdzić, czy jestem jak robot. Okazało się, że tak. UMIAŁAM STRZELAĆ LASEREM Z OCZU!!! Oznaczało to, że mogłam źle popatrzeć na najwredniejszego wykładowcę, po czym spalić go, aby pozostał sam popiół. Och... Strzeż się panie Robinson. Nadchodzi Cat Mowes z jej oczojebnym laserem w oczach. Buahahahahahaha. I nagle, tak znikąd złapał mnie ogromny ból głowy i zepsuł moją idealną scenę, w której śmieję się złowieszczym śmiechem. Ból po chwili ustąpił. Postanowiłam skończyć scenę mojego złowieszczego śmiechu. Buahahahahahahahahaha. W oddali zauważyłam biegnącą Scar. Zapierdalała jak jakiś wampir. Postanowiłam do niej dołączyć. Mocno odepchnęłam się od ziemi, po czym ruszyłam w pogoń za Scar.
Pomyślałam o gorącej czekoladzie, bo było mi cholernie zimno. Myśląc energicznie o tym brązowym, pysznym nektarze bogów usłyszałam pisk Scar.
- Cat!!! Twoje włosy są brązowe!
- Nieee. One są ognistorude. Nie brązowe.- powiedziałam
- Ale one są teraz brązowe.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee- wrzasnęłam. Moje włosy były koloru gorącego kakao.
- Chodź, wracajmy już- powiedziała Scarlett
- Ale..ale..moje włosy!!!
- Naprawią się w drodze do akademika
- Okej. Powiedzmy, że ci wierzę.
W ten sposób minęło jeszcze kilka dni. Codziennie wracałam wykończona do akademika. Byłam zmęęęczona. Zasnęłam na podłodze.

____________________________________________________




Dla mojej drooogiej Truskafy  za to, że mnie męczyłaś przez cały tydzień, abym w końcu to napisała. WIELKIE DZIĘKI I MAM NADZIEJĘ, ŻE TO CZYTASZ!!!!